Jak donosi-oczywiście- niemiecki tygodnik "Der Spiegiel" Donald Tusk miał powiedzieć na jednym z zamkniętych spotkań, że "wydarzenia w Polsce są wystarczająco interesujące, by je przedyskutować". Polska może być tematem jednego z unijnych szczytów. Miał jednocześnie ostrzegać brukselskich polityków przed zbyt ostrymi wypowiedziami na temat Polski. Jak zaznaczał, może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego.
http://fakty.interia.pl/swiat/news-der-spiegel-sytuacja-w-polsce-tematem...
Jak widać Tusk, jak wcześniej Bieńkowska potwierdza najgorsze podejrzenia wobec jego osoby. Chodzi o działanie w interesie Europy, a głównie Niemiec, a nie Polski. Tusk miast tonować nastroje wśród unijnych polityków sam je nakręca. Skoro on, mówi że warto podyskutować, to dla unijnych polityków z innych krajów jest to przyzwolenie do zajmowania się Polską. On utwierdza ich w słuszności takiego postępowania.
Jest to chyba pierwszy przypadek by urzędujący szef RE oczerniał zakulisowo własne państwo. Choć z drugiej strony czy można być zaskoczonym? Przecież to za jego rządów ustalano z szefem NBP co zrobić by powstrzymać opozycję przed wygraniem wyborów. To może nie być koniec zakulisowej "pomocy" jaką nam zaserwuje Donald. O czym niemieckie media radośnie nam doniosą...